Tak miło pójść z koszyczkiem do święcenia,
biegać z sikawką za dzieciakami, ubrać się odświętnie i pałaszować słodkie mazurki. Pstrykać zdjęcia, żeby utrwalić te radosne chwile. W końcu to najważniejsze święto w roku!
Właśnie… Tylko dlaczego najważniejsze? Bo to
tryumf miłości.
Bo On cierpiał za nas katusze przez wiele, wiele godzin (a dla nas stać dwie godziny w kościele to za dużo). Bo Jego Ojciec tak nas umiłował, że skazał własnego syna na śmierć (a my nie idziemy do kościoła, bo dziecko będzie się nudziło). Bo Zmartwychwstanie jest dane wszystkim, bez wyjątku (a my codziennie przyklejamy innym etykietki).
Ale to wszystko jest ok.
Jesteśmy ludźmi. Popełniamy błędy. I nie ma nic złego w święceniu bez świętowania. W świętowaniu bez kościoła. Pod warunkiem, że w koszyczku oprócz jajek i kiełbasy będzie miłość. Że kiedy do niego zajrzymy, zrobi nam się cieplej na sercu, bo uświadomimy sobie najważniejsze – że nie jesteśmy sami, że mamy co jeść, że
On nas kocha mimo wszystko.
Mam propozycję. Nawet jeśli dziś w twoim koszyczku tego nie było, jutro zajrzyj do niego ponownie.
Gwarantuję, że cię olśni.
Zostaw Komentarz