Pierwszy tytuł to często tytuł roboczy
Dobry tytuł książki to połowa sukcesu. Wie o tym każdy wydawca, marketingowiec, autorka. Choć ta ostatnia czasami bywa zaskoczona, bo żyła ze swoim tytułem (nieświadoma tego, że może być roboczy) przez wiele miesięcy, myślała o nim, mówiła o nim, nazywała nim swoją książkę. Przyzwyczaiła się do niego, a nawet go pokochała.
A tu nagle dochodzi do pierwszej rozmowy z redaktorką. Książka bardzo się podoba, piękny przekaz, trochę nad nią popracujemy i będzie hitem. Tylko tytuł musimy zmienić, bo… nie pasuje do docelowego czytelnika (autorka myśli: jak to nie???) albo nie oddaje intencji autorki (ta szepcze pod nosem: jak nie jak tak???), albo nie trafia prosto w serce (autorka już teraz prawie płacze: jak to nie trafia??? W moim sercu siedzi od dwóch lat!).
No niestety, rynek książki to rynek jak każdy inny. Hasła reklamowe, psychologia klienta, techniki sprzedażowe. Nie ugniesz się – zginiesz.
Jaki przekaz niesie książka?
Marta Łysek, moja redaktorka i korektorka, po pierwszej lekturze mojej najnowszej książki o karmieniu piersią również zaproponowała zmianę tytułu.
Pierwotny tytuł brzmiał: „Uwielbiałam cię karmić. Opowieść na pożegnanie mlecznej przygody”. Tytuł oddawał wszystko, co podczas pisania chciałam przekazać głównej adresatce książki – mojej córeczce, Adusi. Rzeczywiście chciałam jej opowiedzieć o tym, że uwielbiałam ją karmić, chociaż bywało trudno. Rzeczywiście napisałam tę książkę jako autoterapię po tym, jak nie umiałam sobie poradzić z emocjami po rozstaniu z karmieniem. Tyle, że potem ta książka ewoluowała. Pracowałam nad nią półtora roku, konsultowałam z psycholożką, Katarzyną Konczelską, z doulą, Agatą Panfil, z certyfikowanym doradcą laktacyjnym – Nikolą Kraszewską, testowałam z mamami karmiącymi, planującymi karmienie, tymi, które już nie karmią, omawiałam wnikliwie z ilustratorką, Joanna Lichtańską. Słowem – dokładałam wszelkich starań, żeby moja książka jak najlepiej służyła wszystkim mamom i ich dzieciom, dla których temat karmienia piersią z różnych powodów jest ważny.
Co z tego wyszło? Otóż, wyszła unikalna pozycja książkowa, która łączy płynącą z serca opowieść z propozycjami ćwiczeń dla mamy i dziecka. Ćwiczenia te mają na celu pomóc w dostrzeżeniu, przemyśleniu i zaakceptowaniu emocji związanych z karmieniem piersią już od zajścia w ciążę po całkowite odstawienie, a nawet długo po nim.
Burza mózgów – generator tytułu
Zatem tytuł okazał się nieaktualny. Książka obejmuje cały proces karmienia piersią, a nie tylko odstawienie dziecka. Tak też druga wersja brzmiała: „Uwielbiałam cię karmić. Opowieść o mlecznej przygodzie”. To jednak nadal było za mało. Brakowało informacji dla kogo jest ta książka, że jest zarówno dla mamy, jak i dla dziecka. Nie było też w nim widać, że książka pomaga oswajaniu emocji związanych z naturalnym karmieniem, co na tym etapie było już najważniejsze.
Szukając rozwiązania, zrobiłam swoją własną burzę mózgu. Spisałam z trzydzieści pomysłów na nowy tytuł, ale ponieważ, jak pisałam w pierwszym akapicie, kochałam już swój pierwszy tytuł, było mi bardzo trudno wybrać, który będzie lepszy. Poprosiłam więc moje cztery członkinie zespołu – Martę, Agatę, Asię i Olę – o pomoc.
Dziewczyny okazały się wspaniałe! ♡
Dzięki ich sugestiom udało mi się wypracować nowy tytuł. Co ważne, trzy z nich (plus ja, czyli cztery z pięciu) uznały, że pierwsza część tytułu, czyli „Uwielbiałam cię karmić” powinna pozostać, bo po pierwsze jest bardzo moja, po drugie łatwo się wymawia, po trzecie ma bardzo pozytywny ładunek emocjonalny, jeśli chodzi o temat karmienia piersią – mówi, że można je uwielbiać (niezależnie od emocji, jaki mu towarzyszyły).
No to pozostała mi (bo ostateczną decyzję musiałam podjąć sama jako wydawca, marketingowiec i autorka w jednym) druga część tytułu.
Ostateczne kryteria doboru tytułu
Chciałam:
– pokazać, że książka jest o emocjach,
– pokazać, że książka jest zarówno dla mam, jak i dla dzieci,
– zostawić słowo „opowieść”,
– użyć w miarę prostych sformułowań,
– nie powielać słów, które w tym temacie istnieją już na rynku i w pierwszej części tytułu,
– wziąć pod uwagę możliwości wkomponowania podtytułu w okładkę.
Wszystkie możliwe kombinacje umieściłam w tabeli i analizowałam je po kolei. Zajęło mi to chyba z dwie godziny, ale z radością uznałam, że…
MAM TYTUŁ!
„Uwielbiałam cię karmić. Opowieść o emocjach na mlecznej drodze. Dla dziecka i mamy”
Wybrany tytuł jest wypadkową intuicji i kompromisu. Wiedzę marketingową postawiłam na drugim miejscu. Ufam, że autentyczność i prostolinijność przyniosą dużo dobrego.
A Marta, redaktorka, ostatecznie o nowym tytule napisała tak: „W przypadku takiej książki i selfpublishingu to Tobie ma być z nim dobrze, bo jak Tobie będzie pasował, będzie Ci się chciało z nim pokazywać, jak z ładnym naszyjnikiem 🙂 A wtedy promocja jest przyjemnością.”
Poniżej wklejam tabelę z moim procesem decyzyjnym. Jestem z niego bardzo dumna!
A Tobie, jak się podoba? Zainteresował cię wybrany przeze mnie tytuł? Jeśli jesteś ciekawa/y procesu wydawniczego albo samej książki, zapisz się do mojego newslettera. Będziesz na bieżąco ?
Zostaw Komentarz